Przepraszam, że dawno nie było rozdziału, wątpię, że ktoś w ogóle czyta tego bloga ale jednak jeśli ktoś jest to bardzo go przepraszam, miałam popracować nad nim już dawno ale nie miałam zbytniej weny.
Przechodząc dalej chciałabym wspomnieć, że ten rozdział pisałam "razem" z moją przyjaciółką tzn. chciałyśmy doprowadzić do spotkania postaci z jej bloga i mojego. Cóż nie wyszło zbyt superowo ale w końcu gdzieś tam skrycie myślałyśmy o takim czymś już od początku więc postanowiłyśmy wreszcie to zrealizować. nie przedłużając dłużej zapraszam do czytania
***
Wejście do „statku”, odizolowanie się od innych,
poćwiczenie przywoływania, kłótnia z Agato i mała drzemka, prosty plan, który
wypełniła anielica zaraz po wejściu do dziwnej, latającej maszyny, której lot
przemieszczanie się, pseudo teleportacja czy też po prostu ruch powodował miłe
kołysanie działające korzystnie na drzemkę jaką ucięła sobie białowłosa.
Poczuła lekki ucisk pozbawiający ją snu,
oczywiście nie mogłoby to być co innego niż zwykła niewidzialna zbroja
zaciskana magicznymi siłami przez wpatrzonego w nią głupim spojrzeniem anioła z
czarnymi skrzydłami zwanego Agato, który obudził ją aby oznajmić jej o dotarciu
na miejsce.
Klapa pokładu rozwarła się. Zobaczyła powierzchnię
planety, właściwie była podobna do jej rodzimej Arkadii ale czegoś w niej
brakowało, było na niej „zwyczajnie” a w powietrzu nie wyczuwała zbyt dużego
stężenia magii. Przed nimi znajdowało się wiele wojowników, rozpoznawała rasy:
elfów, smoków, było jeszcze kilku krasnoludów oraz sporo innych, które znała,
ale gdyby je wymieniać każdy zanudziłby się na śmierć. Wszyscy stanęli w
dwuszeregu w „równych” rzędach, ona stała za Agato, jego czarne skrzydła
skutecznie zasłaniały jej widok, Szarona czasami zastanawiała co takiego mu
zrobiła i co jest powodem jego wiecznych boleści do niej ale jej filozoficzne
rozmyślania przerwał dźwięczny głos najprawdopodobniej królowej planety.
- Witam wszystkich przybyłych jestem królową
Cimero, mam na imię Kiamenita, dziękuję, że przybyliście teraz możecie iść za
moim posłańcem, zaprowadzi was on do hali, możecie tam zjeść i odpocząć dopóki
nikt nas nie atakuje. – a potem dodała z uśmiechem na ustach. – musicie być
bardzo wykończeni po podróży.
Anielica
miała wrażenie, że królowa jest bardzo nie rozgarnięta ale cóż, zdarza się.
Poszła za posłańcem razem z resztą oddziału z Arkadii. Kroczyła za Agato, który
rozwinął swoje specyficzne czarne skrzydła. Były ogromne więc nie mogła
wyprzedzić go i pójść dalej, musiała przepychać się za nim w tłoku. Za nią szła
kobieta, najprawdopodobniej pół smok, miała bladą zabarwioną na szaro cerę
czarne oczy i tego samego koloru włosy, ta sama barwa była w jej pojawiających
się gdzieniegdzie na ciele łuskach i nietoperzowych skrzydłach, które aktualnie
miała zwinięte. Z jej ciemnoszarych wyglądających na pomalowane szminką ust
wystawały kły co prawda niezbyt długie ale nadążające jej wrażenie drapieżności
co kontrastowało z jej delikatnymi rysami twarzy. Pół smoczyca co chwilę
nadeptywała na piętę Szarony i czasami syczała po smoczemu wystawiając
jednocześnie na pokaz swoje kły. W tłumie wojowników nie było jednak wcale tak
tłoczno jak mogłoby być, cała kompania poruszała się dosyć raźnie z tym, że
Agato czasami nie dotrzymywał kroku i zwalniał przez co anielica musiała zacząć
troszczyć się o swoje pięty. Niewątpliwie czarnoskrzydły anioł robił to
specjalnie co można było wywnioskować po jego szyderczym uśmiechu, który jej
zsyłał.
Gdy dotarli do hali zajęła miejsce gdzieś w kącie,
zjadła jakiś owoc, nie wiedziała co to ale był smaczny. Chwilę potem usłyszała
dziwny odgłos i krzyki jakiejś kobiety. Wszyscy wstali z swych miejsc.
Wybiegła na dwór razem z resztą. Zobaczyła coś
wielkiego, miało nietoperze skrzydła ale bardziej zmutowane, cały zresztą był zmutowany, miał
krótką szyję, w niektórych miejscach miał czarną sierść a w niektórych
połyskujące łuski, pysk miał długi ale szeroki i spłaszczony na końcu jak u
buldoga. Jego ciało było tak wielkie, że Szarona dziwiła się, że mimo iż również
bardzo wielkie skrzydła były w stanie o unieść. Miał też długi ogon a z jego
łap wychodziły długie szpony w których trzymał…
Szarona prawie zwymiotowała, potwór trzymał w szponach
roztargane na strzępy ciało kobiety, trzymał je za ramiona a z roztarganego
brzucha wylatywały różnej długości i koloru sznurki połączone z nogami. Twarz
była zbyt zmasakrowana, by dało się rozpoznać kim była kobieta ale na jej
ustach pozostało przerażenie.
Nagle
Szarona zauważyła więcej potworów, więcej ciał i nagle wszystko zwolniło a ona
na chwilę zamarła w miejscu obserwując jak wygląda sytuacja. Wszyscy wybiegli i
zaczęli walczyć z potworami tak jak mogli, jedni miotali w nie płomieniami, lodem i
różnorodnymi zaklęciami, drudzy bili je łukami a inni próbowali ich dosięgać
ogromnymi mieczami.
Nagle krzyk
wyrwał ją z oszołomienia. Przeraziła się, spojrzała się w stronę skąd dochodził
a jej magia wyrwała się w postaci tarczy. Na szczęście była to tylko dziewczyna,
ciemnowłosa dziewczyna, królowa Cimero. Uspokoiła się ale nagle za plecami
ciemnowłosej zobaczyła demona, mniejszego i innego niż ten pierwszy ale równie
niebezpieczny. Użyła tarczy na siebie i
na dziewczynie po czym posłała w jego stronę
bardzo silny pocisk. Jego ciało rozleciało się na wiele małych
fragmentów a krew i wnętrzności rozlały się na okrągłej tarczy otaczającej dwie
nastolatki.
-Dziękuję za pomoc – powiedziała ciemnowłosa
biorąc głęboki wdech.
- nie ma za co – Odpowiedziała Szarona również z
ulgą. Tarcza utrzymywała się nad nimi i leciały z niej stróżki krwii. Anielica
zbierała w sobie magię na kolejny atak.
- OSŁANIAJ MNIE!! – Usłyszała po czym zobaczyła,
że królowa wyrwała się z pod tarczy i biegnie w stronę zamku
„Co jej odwala?” – pomyślała ale od razu ruszyła
za ciemnowłosą. Drogę zastąpiło jej kilka karłowatych demonów ale zmiotła je
silnym atakiem. Dalszy bieg przeszedł bez zbytnich przeszkód, ale mimo wszystko
utrzymywała silną tarczę wokoło siebie i dziewczyny. Dobiegły do kamiennego
zamku a za nimi zatrzasnęły się ogromne wrota. Znajdowały się w pomieszczeniu a
raczej dużym korytarzu, ściany były zrobione z cegły zdobione wieloma obrazami.
Pod nimi rozpościerał się czerwony dywan, na końcu znajdowały się wysokie
schody z kamienia.
- Stój co chcesz zrobić? W zamku nie jest już bezpiecznie.
–powiedziała do królowej.
- Kryształ!! On tu jest, muszę go schować. –
Wykrzyczała ciemnowłosa rzucając się w stronę schodów na końcu korytarza.
Białowłosa pobiegła za nią, zatrzymała się przed wielką szafą na bodajże
trzecim piętrze. Królowa otworzyła drzwi tejże szafy a ich oczom ukazał się
wielki kryształ połyskujący białym jasnym światłem. Przez jedno z okien
wparował nagle wielki demon, o wiele większy niż te karłowate knypki, które Szarona
strząsnęła niedawno z powierzchni ziemi swoją magią i o wiele większy niż ten,
którego anielica pokonała pociskiem, był o wiele większy niż pierwszy demon,
którego zauważyła, tek który w swych szponach trzymał roztarganą kobietę.
-Ma może z siedem metrów – wykalkulowała anielica.
Szybko wzięła królową za wolną rękę i
pobiegła w stronę okna. Rozłożyła swoje wielkie skrzydła i poszybowała próbując
wzbić się tak wysoko jak tylko mogła. Królowa również próbowała wspomóc ten lot
mocą wiatru ale demon i tak je doganiał. Wtedy jakiś przypadkowy wojownik
zasłonił mu drogę swoim ciałem, walczył z nim podczas gdy dziewczyny uciekały.
Po chwili anielica i dziewczyna upadły boleśnie na ziemię. Czarnowłosa pobiegła
w stronę nie wiadomo czego biorąc ze sobą klejnot, Szarona pobiegła za nią.
Znalazły się nagle w dziwnym miejscu pełnym dziwnych stworzeń. Królowa
wyprzedziła anielicę ale po chwili jej samej zastąpiły drogę dwie postacie, ukłoniły się przed nią lub też
przed kryształem, który trzymała w dłoni.
- Chodź! - Czarnowłosa machnęła do niej ręką.
anielica spełniła polecenie. Znalazła się przed zamkiem, zamkiem, który cały
okryty był porastającym go bluszczem i roślinami, które rodziły piękne kwiaty i
owoce o różnych kształtach i kolorach ale większość miała czerwonawe odcienie i
różnorodne koliste kształty. Zamek był tymi roślinami pokryty a liście i łodygi
nadawały mu pewnego rodzaju elegancje i ostrość. Prawdopodobnie gdyby nie
rośliny zamek byłby zwykłym romańskim spłaszczonym budynkiem ale nim nie był,
rośliny pięły go ku górze i wyostrzały jego kształt. W miejscach gdzie murów
zamku nie zasłaniały kwitnące kwiaty, łodygi ani liście pojawiały się na nim
piękne szafirowe porosty. Jedynymi odstępstwami od kolorów odcienia zielonego
były małe okrągłe okienka oraz oczywiście kwiaty i owoce.
Podeszła do nich elegancko wyglądająca, wysoka
szczupła kobieta zdecydowanie wyróżniająca się od reszty dziewcząt.
- Czy to kryształ światła? On nie zaginął? Po co
go tutaj przyniosłyście? – Spytała się dosyć mocno poddenerwowanym głosem.
Szarona niezauważalnie formowała magię łącząc kolejne cząsteczki próbując
utworzyć magicznego chowańca. Wyglądał jak połączenie pandy małej z lisem a
jego futro miało być czerwonawe, ale na razie był przeźroczysty i prawie
całkowicie niewidoczny, tylko Szarona wiedziała o tym, że się tam znajduje.
- Jakieś wiedźmy napadły na Cimero, szukają
kamienia, myślałam, że tutaj będzie dobre miejsce aby go schować.– Powiedziała
królowa. Szarona zaczęła formować kolejnego chowańca takiego samego jak
poprzedni.
- Chyba wiem, gdzie można go schować. Chodźcie za
mną – powiedziała kobieta. Ciemnowłosa królowa, Szarona i jej grupka chowańców,
które zdążyła wytworzyć udały się za kobietą przywódczynią. Przywódczyni
namacała kamienną ścianę, coś pociągnęła a w podłodze odsłoniły się ukryte
wcześniej poskręcane schody do podziemi zamku. Wszystkie trzy oraz armia
chowańców anielicy zeszły po schodach. W podziemiach ukazał im się długi
korytarz oraz pokryte porostami, grzybami i pleśnią ceglane ściany nie pasujące
do reszty zamku. Podłogą była czysta ubita ziemia gdzieniegdzie wyłożona
kamieniami. Na końcu korytarza znajdowały się wielkie drewniane pokryte
porostem drzwi. Za nimi znajdowała się mała komnatka w niej dość spora
skrzynia, w której znajdowała się druga skrzynka a w niej kolejna i kolejna. Do
ostatniej skrzyni czarnowłosa włożyła
kryształ po czym druga wysoka kobieta zamknęła je wszystkie
- Kurozu – Krzyknęła kobieta po czym wokoło
roztoczyła się fala energii. – Zaklnęłam skrzynie zaklęciem, każdy kto będzie
próbował otworzyć ją zostanie porażony energią należącą do mnie oraz wszystkich
innych dziewcząt w zakonie. – wzięła oddech – Możecie już odejść wezwę moje
wojowniczki aby pilnowały kryształu wy obserwujcie czy te wiedźmy nie
nadlatują. – dodała.
Królowa
Cimero wyszła najpierw z pomieszczenia a potem z całego zamku, anielica poszła
za nią. Ciemnowłosa przysiadła na jednym z stopni schodków prowadzących do
wejścia roślinnego pałacu. Szarona usiadła razem z nią. Obie były zdyszane i
zmęczone, obie nieprzyzwyczajone do walki i jakiegokolwiek wysiłku fizycznego.
- W ogóle to jak się nazywasz? – dźwięczny głos
królowej przerwał anielicy rozmyślania
- Szarona- odbąknęła anielica – A ty? powtórzysz
mi jak miałaś na imię?
- Ja jestem Kiamenita. – Zapadła chwilowa cisza.
Szarona popatrzyła na trawę, była bujna lekko bardziej zielona niż na
pozostałych częściach planety. – Chodźmy, trzeba pomóc w walce. – dodała
królowa, Szarona nie odpowiedziała, po prostu poszła za nią na pole bitwy. Nie
minęło długo, aby zauważyły pierwsze ślady krwii i rozdartych ciał na szczęście
większość stanowiły ciała potworów, Szaronie wydawało się, że jeszcze tylko
chwila do zwycięstwa. Stworzyła tarczę magiczną i osłonęła nią siebie i jej
nową znajomą, rozdzieliły się, anielica sama pobiegła w głąb bitwy a Kiamenita
bardziej na prawo, w stronę kamiennego zamku, z którego odzyskały wielki
klejnot. Gdy Szarona zobaczyła porozsiewane flakami skałami i krwią pole bitwy
jej marzenia o prostej zwycięskiej bitwie rozwiały się. Wiedziała, że krew
płynąca rzeczkami i różnorodne odnóża nią płynące w większości nie należały do
„czarnych smoków”. Zobaczyła kilka postaci, ubranych w czarne zbroje
wyglądające na jeśli to możliwe na polu bitwy bardziej eleganckie. Białowłosa
postanowiła uklęknąć, schować się wśród skał i przyjrzeć się im bliżej.
Postacie nie były z pewnością oddziałem z arkadii ani z innej z planet,
przyzywały do siebie co chwilę coraz to nowe demoniczne istoty jakby znikąd.
-przyzywają je czy tworzą? - pomyślała Szarona –
Nie to nie możliwe, nie tkają wici więc nie tworzą może przyzywają albo
teleportują? – Rozmyślania przerwał błysk wielkich kłów, które pojawiły się za
jej plecami. Na szczęście instynkt jej
organizmu zadziałał, ruchy anielicy przyśpieszyły się, natychmiast odskoczyła
od ogromnych zębów potwora, który okazał się zdeformowany czarny tygrys, który
w niektórych miejscach zamiast skóry coś co wyglądało na nieudolnie zespawaną
czarną blachę. Zakończyła wtedy wiązanie swoich małych chowańców, które
natychmiast zaskoczyły czarnego kotka raniąc go w stadzie swoimi kłami i
pazurami. Po małej chwili z wielkiego potwora zostały źle zespawane kawałki
blachy polane czerwonym sosem. „Moje zwierzątka działają lepiej niż myślałam” –
pomyślała patrząc na uciesznie bawiące się w karmazynowej polewie lisie hybrydy.
Miała
zamiar wrócić do obserwacji „przyzywaczek” bo tak je nazwała ale one gdzieś
zniknęły, w takim razie zaczekała i oddała się pracy.
W kawałkach
blachy pozostałych po tygrysie były drobinki jego istoty, które anielica wzięła
do siebie i zaczęła wiązać, nie było to proste, zauważyła, że na Cimero jest
inaczej, cząsteczki z jakimi musiała teraz pracować były „brudne i klejące
się”, gdy tworzyła coś w Arkadii wszystko było czyste i bardziej magiczne,
tutaj było to jak po prostu sztuczne nieudolnie podrobiona magia. Mimo wszystko
sklejała dzielnie jedną cząsteczkę po drugiej aż w końcu udało jej się, przed
sobą miała tygrysa, wielkiego, niebieskiego, muskularnego, charyzmatycznego
tygrysa.
- Idź pomóc, zjedz je wszystkie - powiedziała
klęcząc przed nim, wstała otrząsnęła się po czym w jej głowie coś zaszumiało,
widziała biel potem czerń. Poczuła, że mdleje.
Świetny blog i w ogóle lovciam cie pisz tak dalej <3.
OdpowiedzUsuń