18 lipca 2016

Rozdział III



 Przepraszam, że dawno nie było rozdziału, wątpię, że ktoś w ogóle czyta tego bloga ale jednak jeśli ktoś jest to bardzo go przepraszam, miałam popracować nad nim już dawno ale nie miałam zbytniej weny.
Przechodząc dalej chciałabym wspomnieć, że ten rozdział pisałam "razem" z moją przyjaciółką tzn. chciałyśmy doprowadzić do spotkania postaci z jej bloga i mojego. Cóż nie wyszło zbyt superowo ale w końcu gdzieś tam skrycie myślałyśmy o takim czymś już od początku więc postanowiłyśmy wreszcie to zrealizować. nie przedłużając dłużej zapraszam do czytania
 ***

Wejście do „statku”, odizolowanie się od innych, poćwiczenie przywoływania, kłótnia z Agato i mała drzemka, prosty plan, który wypełniła anielica zaraz po wejściu do dziwnej, latającej maszyny, której lot przemieszczanie się, pseudo teleportacja czy też po prostu ruch powodował miłe kołysanie działające korzystnie na drzemkę jaką ucięła sobie białowłosa.

Poczuła lekki ucisk pozbawiający ją snu, oczywiście nie mogłoby to być co innego niż zwykła niewidzialna zbroja zaciskana magicznymi siłami przez wpatrzonego w nią głupim spojrzeniem anioła z czarnymi skrzydłami zwanego Agato, który obudził ją aby oznajmić jej o dotarciu na miejsce.

Klapa pokładu rozwarła się. Zobaczyła powierzchnię planety, właściwie była podobna do jej rodzimej Arkadii ale czegoś w niej brakowało, było na niej „zwyczajnie” a w powietrzu nie wyczuwała zbyt dużego stężenia magii. Przed nimi znajdowało się wiele wojowników, rozpoznawała rasy: elfów, smoków, było jeszcze kilku krasnoludów oraz sporo innych, które znała, ale gdyby je wymieniać każdy zanudziłby się na śmierć. Wszyscy stanęli w dwuszeregu w „równych” rzędach, ona stała za Agato, jego czarne skrzydła skutecznie zasłaniały jej widok, Szarona czasami zastanawiała co takiego mu zrobiła i co jest powodem jego wiecznych boleści do niej ale jej filozoficzne rozmyślania przerwał dźwięczny głos najprawdopodobniej królowej planety.

- Witam wszystkich przybyłych jestem królową Cimero, mam na imię Kiamenita, dziękuję, że przybyliście teraz możecie iść za moim posłańcem, zaprowadzi was on do hali, możecie tam zjeść i odpocząć dopóki nikt nas nie atakuje. – a potem dodała z uśmiechem na ustach. – musicie być bardzo wykończeni po podróży.
 Anielica miała wrażenie, że królowa jest bardzo nie rozgarnięta ale cóż, zdarza się. Poszła za posłańcem razem z resztą oddziału z Arkadii. Kroczyła za Agato, który rozwinął swoje specyficzne czarne skrzydła. Były ogromne więc nie mogła wyprzedzić go i pójść dalej, musiała przepychać się za nim w tłoku. Za nią szła kobieta, najprawdopodobniej pół smok, miała bladą zabarwioną na szaro cerę czarne oczy i tego samego koloru włosy, ta sama barwa była w jej pojawiających się gdzieniegdzie na ciele łuskach i nietoperzowych skrzydłach, które aktualnie miała zwinięte. Z jej ciemnoszarych wyglądających na pomalowane szminką ust wystawały kły co prawda niezbyt długie ale nadążające jej wrażenie drapieżności co kontrastowało z jej delikatnymi rysami twarzy. Pół smoczyca co chwilę nadeptywała na piętę Szarony i czasami syczała po smoczemu wystawiając jednocześnie na pokaz swoje kły. W tłumie wojowników nie było jednak wcale tak tłoczno jak mogłoby być, cała kompania poruszała się dosyć raźnie z tym, że Agato czasami nie dotrzymywał kroku i zwalniał przez co anielica musiała zacząć troszczyć się o swoje pięty. Niewątpliwie czarnoskrzydły anioł robił to specjalnie co można było wywnioskować po jego szyderczym uśmiechu, który jej zsyłał. 

Gdy dotarli do hali zajęła miejsce gdzieś w kącie, zjadła jakiś owoc, nie wiedziała co to ale był smaczny. Chwilę potem usłyszała dziwny odgłos i krzyki jakiejś kobiety. Wszyscy wstali z swych miejsc.

Wybiegła na dwór razem z resztą. Zobaczyła coś wielkiego, miało nietoperze skrzydła ale bardziej  zmutowane, cały zresztą był zmutowany, miał krótką szyję, w niektórych miejscach miał czarną sierść a w niektórych połyskujące łuski, pysk miał długi ale szeroki i spłaszczony na końcu jak u buldoga. Jego ciało było tak wielkie, że Szarona dziwiła się, że mimo iż również bardzo wielkie skrzydła były w stanie o unieść. Miał też długi ogon a z jego łap wychodziły długie szpony w których trzymał…

Szarona prawie zwymiotowała, potwór trzymał w szponach roztargane na strzępy ciało kobiety, trzymał je za ramiona a z roztarganego brzucha wylatywały różnej długości i koloru sznurki połączone z nogami. Twarz była zbyt zmasakrowana, by dało się rozpoznać kim była kobieta ale na jej ustach pozostało przerażenie.

 Nagle Szarona zauważyła więcej potworów, więcej ciał i nagle wszystko zwolniło a ona na chwilę zamarła w miejscu obserwując jak wygląda sytuacja. Wszyscy wybiegli i zaczęli walczyć z potworami tak jak mogli, jedni  miotali w nie płomieniami, lodem i różnorodnymi zaklęciami, drudzy bili je łukami a inni próbowali ich dosięgać ogromnymi mieczami.
 Nagle krzyk wyrwał ją z oszołomienia. Przeraziła się, spojrzała się w stronę skąd dochodził a jej magia wyrwała się w postaci tarczy. Na szczęście była to tylko dziewczyna, ciemnowłosa dziewczyna, królowa Cimero. Uspokoiła się ale nagle za plecami ciemnowłosej zobaczyła demona, mniejszego i innego niż ten pierwszy ale równie niebezpieczny. Użyła tarczy  na siebie i na dziewczynie po czym posłała w jego stronę  bardzo silny pocisk. Jego ciało rozleciało się na wiele małych fragmentów a krew i wnętrzności rozlały się na okrągłej tarczy otaczającej dwie nastolatki.

-Dziękuję za pomoc – powiedziała ciemnowłosa biorąc głęboki wdech.
- nie ma za co – Odpowiedziała Szarona również z ulgą. Tarcza utrzymywała się nad nimi i leciały z niej stróżki krwii. Anielica zbierała w sobie magię  na kolejny atak.
- OSŁANIAJ MNIE!! – Usłyszała po czym zobaczyła, że królowa wyrwała się z pod tarczy i biegnie w stronę zamku
„Co jej odwala?” – pomyślała ale od razu ruszyła za ciemnowłosą. Drogę zastąpiło jej kilka karłowatych demonów ale zmiotła je silnym atakiem. Dalszy bieg przeszedł bez zbytnich przeszkód, ale mimo wszystko utrzymywała silną tarczę wokoło siebie i dziewczyny. Dobiegły do kamiennego zamku a za nimi zatrzasnęły się ogromne wrota. Znajdowały się w pomieszczeniu a raczej dużym korytarzu, ściany były zrobione z cegły zdobione wieloma obrazami. Pod nimi rozpościerał się czerwony dywan, na końcu znajdowały się wysokie schody z kamienia.
- Stój co chcesz zrobić? W zamku nie jest już bezpiecznie. –powiedziała do królowej.
- Kryształ!! On tu jest, muszę go schować. – Wykrzyczała ciemnowłosa rzucając się w stronę schodów na końcu korytarza. Białowłosa pobiegła za nią, zatrzymała się przed wielką szafą na bodajże trzecim piętrze. Królowa otworzyła drzwi tejże szafy a ich oczom ukazał się wielki kryształ połyskujący białym jasnym światłem. Przez jedno z okien wparował nagle wielki demon, o wiele większy niż te karłowate knypki, które Szarona strząsnęła niedawno z powierzchni ziemi swoją magią i o wiele większy niż ten, którego anielica pokonała pociskiem, był o wiele większy niż pierwszy demon, którego zauważyła, tek który w swych szponach trzymał roztarganą kobietę. 

-Ma może z siedem metrów – wykalkulowała anielica. Szybko wzięła królową  za wolną rękę i pobiegła w stronę okna. Rozłożyła swoje wielkie skrzydła i poszybowała próbując wzbić się tak wysoko jak tylko mogła. Królowa również próbowała wspomóc ten lot mocą wiatru ale demon i tak je doganiał. Wtedy jakiś przypadkowy wojownik zasłonił mu drogę swoim ciałem, walczył z nim podczas gdy dziewczyny uciekały. Po chwili anielica i dziewczyna upadły boleśnie na ziemię. Czarnowłosa pobiegła w stronę nie wiadomo czego biorąc ze sobą klejnot, Szarona pobiegła za nią. Znalazły się nagle w dziwnym miejscu pełnym dziwnych stworzeń. Królowa wyprzedziła anielicę ale po chwili jej samej zastąpiły drogę  dwie postacie, ukłoniły się przed nią lub też przed kryształem, który trzymała w dłoni.
- Chodź! - Czarnowłosa machnęła do niej ręką. anielica spełniła polecenie. Znalazła się przed zamkiem, zamkiem, który cały okryty był porastającym go bluszczem i roślinami, które rodziły piękne kwiaty i owoce o różnych kształtach i kolorach ale większość miała czerwonawe odcienie i różnorodne koliste kształty. Zamek był tymi roślinami pokryty a liście i łodygi nadawały mu pewnego rodzaju elegancje i ostrość. Prawdopodobnie gdyby nie rośliny zamek byłby zwykłym romańskim spłaszczonym budynkiem ale nim nie był, rośliny pięły go ku górze i wyostrzały jego kształt. W miejscach gdzie murów zamku nie zasłaniały kwitnące kwiaty, łodygi ani liście pojawiały się na nim piękne szafirowe porosty. Jedynymi odstępstwami od kolorów odcienia zielonego były małe okrągłe okienka oraz oczywiście kwiaty i owoce.
  Podeszła do nich elegancko wyglądająca, wysoka szczupła kobieta zdecydowanie wyróżniająca się od reszty dziewcząt.
- Czy to kryształ światła? On nie zaginął? Po co go tutaj przyniosłyście? – Spytała się dosyć mocno poddenerwowanym głosem. Szarona niezauważalnie formowała magię łącząc kolejne cząsteczki próbując utworzyć magicznego chowańca. Wyglądał jak połączenie pandy małej z lisem a jego futro miało być czerwonawe, ale na razie był przeźroczysty i prawie całkowicie niewidoczny, tylko Szarona wiedziała o tym, że się tam znajduje.
- Jakieś wiedźmy napadły na Cimero, szukają kamienia, myślałam, że tutaj będzie dobre miejsce aby go schować.– Powiedziała królowa. Szarona zaczęła formować kolejnego chowańca takiego samego jak poprzedni.
- Chyba wiem, gdzie można go schować. Chodźcie za mną – powiedziała kobieta. Ciemnowłosa królowa, Szarona i jej grupka chowańców, które zdążyła wytworzyć udały się za kobietą przywódczynią. Przywódczyni namacała kamienną ścianę, coś pociągnęła a w podłodze odsłoniły się ukryte wcześniej poskręcane schody do podziemi zamku. Wszystkie trzy oraz armia chowańców anielicy zeszły po schodach. W podziemiach ukazał im się długi korytarz oraz pokryte porostami, grzybami i pleśnią ceglane ściany nie pasujące do reszty zamku. Podłogą była czysta ubita ziemia gdzieniegdzie wyłożona kamieniami. Na końcu korytarza znajdowały się wielkie drewniane pokryte porostem drzwi. Za nimi znajdowała się mała komnatka w niej dość spora skrzynia, w której znajdowała się druga skrzynka a w niej kolejna i kolejna. Do ostatniej skrzyni  czarnowłosa włożyła kryształ po czym druga wysoka kobieta zamknęła je wszystkie
- Kurozu – Krzyknęła kobieta po czym wokoło roztoczyła się fala energii. – Zaklnęłam skrzynie zaklęciem, każdy kto będzie próbował otworzyć ją zostanie porażony energią należącą do mnie oraz wszystkich innych dziewcząt w zakonie. – wzięła oddech – Możecie już odejść wezwę moje wojowniczki aby pilnowały kryształu wy obserwujcie czy te wiedźmy nie nadlatują. – dodała.
 Królowa Cimero wyszła najpierw z pomieszczenia a potem z całego zamku, anielica poszła za nią. Ciemnowłosa przysiadła na jednym z stopni schodków prowadzących do wejścia roślinnego pałacu. Szarona usiadła razem z nią. Obie były zdyszane i zmęczone, obie nieprzyzwyczajone do walki i jakiegokolwiek wysiłku fizycznego.
- W ogóle to jak się nazywasz? – dźwięczny głos królowej przerwał anielicy rozmyślania
- Szarona- odbąknęła anielica – A ty? powtórzysz mi jak miałaś na imię?
- Ja jestem Kiamenita. – Zapadła chwilowa cisza. Szarona popatrzyła na trawę, była bujna lekko bardziej zielona niż na pozostałych częściach planety. – Chodźmy, trzeba pomóc w walce. – dodała królowa, Szarona nie odpowiedziała, po prostu poszła za nią na pole bitwy. Nie minęło długo, aby zauważyły pierwsze ślady krwii i rozdartych ciał na szczęście większość stanowiły ciała potworów, Szaronie wydawało się, że jeszcze tylko chwila do zwycięstwa. Stworzyła tarczę magiczną i osłonęła nią siebie i jej nową znajomą, rozdzieliły się, anielica sama pobiegła w głąb bitwy a Kiamenita bardziej na prawo, w stronę kamiennego zamku, z którego odzyskały wielki klejnot. Gdy Szarona zobaczyła porozsiewane flakami skałami i krwią pole bitwy jej marzenia o prostej zwycięskiej bitwie rozwiały się. Wiedziała, że krew płynąca rzeczkami i różnorodne odnóża nią płynące w większości nie należały do „czarnych smoków”. Zobaczyła kilka postaci, ubranych w czarne zbroje wyglądające na jeśli to możliwe na polu bitwy bardziej eleganckie. Białowłosa postanowiła uklęknąć, schować się wśród skał i przyjrzeć się im bliżej. Postacie nie były z pewnością oddziałem z arkadii ani z innej z planet, przyzywały do siebie co chwilę coraz to nowe demoniczne istoty jakby znikąd.
-przyzywają je czy tworzą? - pomyślała Szarona – Nie to nie możliwe, nie tkają wici więc nie tworzą może przyzywają albo teleportują? – Rozmyślania przerwał błysk wielkich kłów, które pojawiły się za jej plecami.   Na szczęście instynkt jej organizmu zadziałał, ruchy anielicy przyśpieszyły się, natychmiast odskoczyła od ogromnych zębów potwora, który okazał się zdeformowany czarny tygrys, który w niektórych miejscach zamiast skóry coś co wyglądało na nieudolnie zespawaną czarną blachę. Zakończyła wtedy wiązanie swoich małych chowańców, które natychmiast zaskoczyły czarnego kotka raniąc go w stadzie swoimi kłami i pazurami. Po małej chwili z wielkiego potwora zostały źle zespawane kawałki blachy polane czerwonym sosem. „Moje zwierzątka działają lepiej niż myślałam” – pomyślała patrząc na uciesznie bawiące się w karmazynowej polewie lisie hybrydy.
 Miała zamiar wrócić do obserwacji „przyzywaczek” bo tak je nazwała ale one gdzieś zniknęły, w takim razie zaczekała i oddała się pracy.
  W kawałkach blachy pozostałych po tygrysie były drobinki jego istoty, które anielica wzięła do siebie i zaczęła wiązać, nie było to proste, zauważyła, że na Cimero jest inaczej, cząsteczki z jakimi musiała teraz pracować były „brudne i klejące się”, gdy tworzyła coś w Arkadii wszystko było czyste i bardziej magiczne, tutaj było to jak po prostu sztuczne nieudolnie podrobiona magia. Mimo wszystko sklejała dzielnie jedną cząsteczkę po drugiej aż w końcu udało jej się, przed sobą miała tygrysa, wielkiego, niebieskiego, muskularnego, charyzmatycznego tygrysa.
- Idź pomóc, zjedz je wszystkie - powiedziała klęcząc przed nim, wstała otrząsnęła się po czym w jej głowie coś zaszumiało, widziała biel potem czerń. Poczuła, że mdleje.