31 października 2015

Rozdział II



Niebo zwróciło uwagę szarony .Wyjrzała przez okno i zobaczyła rozciągającą się bardzo ciemną chmurę. Było w niej coś niezwykłego. Przyglądała się jej gdy nagle do jej pokoju wszedł Agato.
- Chodź szybko, mam do ciebie sprawę.
- Jaką znowu sprawę!? Nigdzie z tobą nie idę. – Szarona nie przepadała za Agato i nie było to dziwne, zawsze ją wykorzystywał i robił jej wiele niemiłych rzeczy a wszystko dlatego, że chciał zdobyć jej moc. Dlatego też wiele razy eksperymentował na niej a kiedyś nawet na prawie cały tydzień zabrał ją do jakiejś groty nie wiadomo gdzie i testował na niej różne eliksiry. Do tego Szarona nie mogła nawet się mu w jakiś sposób przeciwstawić. Było  tak dlatego, że gdy była jeszcze mała użył na niej potężnego zaklęcia które zakuło ją w zbroję. Zbroja była ona lekka i nie przeszkadzała w niczym ale dzięki niej Agato mógł kontrolować ciało Szarony i przez to nie był to już  pancerz ale smycz. Gdy Agato nie używał zbroi stawała się niewidzialna i nie było można jej wyczuć dlatego nie przeszkadzała w życiu codziennym ale Szarona czuła ją przez cały czas, czuła dziwne uczucie skrępowania i zamknięcia które dawała.
- Idziesz ze mną i to koniec tego tematu. – Powiedział przerywając Szaronie myślenie o tym jak bardzo go nienawidzi które i tak po chwili wróciło.
- Nigdzie nie będę z tobą … - I właśnie w tej chwili Agato sprawił, że zbroja się zacisnęła a po chwili użył jej aby prowadzić Szaronę za sobą.
- Mówiłem, że to koniec tematu. – Powiedział i uśmiechnął się szyderczo. Zbroja Szarony była teraz widoczna i mocno zaciśnięta co sprawiało, że trudniej było jej oddychać i po chwili przez to zemdlała.
- Wreszcie. – Wyszeptał do siebie Agato, po chwili chwycił Szaronę i zarzucił ją sobie na plecy. – Nie będę na ciebie magii marnował skoro jesteś lekka j. – Wyszeptał i ponownie się uśmiechnął. Miał racje Szarona nie była zbyt ciężka jak i również wysoka miała może trochę więcej niż metr sześćdziesiąt wzrostu i ważyła może z pięćdziesiąt kilo ale w tej chwili nie chodziło o jej wymiary, Agato zszedł po schodach z zamkowej  wieży idąc potem do jakiegoś pomieszczenia. Było to „eleganckie” pomieszczenie z białymi ścianami i licznymi kolumnami z zdobieniami w stylu jońskim pośrodku znajdował się stół w kształcie elipsy zrobiony z jakiegoś rodzaju białego kamienia, był wypolerowany i błyszczał. Wokoło niego ustawione było osiem krzeseł zrobionych z bardzo jasnego drewna I białych nakładek na krzesła. Pod tym wszystkim rozpościerał się długi czerwony dywan z mieniącą się na złoto obszywką. Agato zrzucił Szaronę na ten dywan. Ocuciła się wtedy i właśnie miała wstawać ale Agato wtedy kopnął ją mocno w brzuch, ból był okropny, nie była wtedy wstanie nawet wydusić z siebie krzyku. Agato nie przejmując się ją zaczął wołać.
- Wróciłem! Przyprowadziłem ją! – Wtedy po krótkim czasie z pokoju obok przyszła trójka  ludzi, jeden z nich był już dość stary, miał długą szarą bro… (dobra nie będę opisywać, taki saruman :P) Drugi wyglądał raczej, jak nastolatek, jego włosy były koloru płomiennego a jego twarz pokrywały piegi. (pospolity rudzielec XD) A za to trzeci był bardzo podobny do Agato. Miał trójkątną twarz i lekko opaloną skórę jego czarne włosy były krótkie i uczesane do przodu. Miał wąskie usta i granatowe oczy których głęboki kolor można było dostrzec z daleka ale właściwie różnił się od Agato tylko kolorem i uczesaniem włosów. Gdy przyszli rudy i saruman usiedli przy stole a trzeci tylko oparł się o niego rękoma po czym zaczął mówić.
- A więc wreszcie przyszedłeś i przyprowadziłeś… - W tym momencie na chwilę zwrócił wzrok na Szaronę która klęczała przy stole na czerwonym dywanie – To jest ona? – Zapytał łagodnym głosem
- Tak to ona, mogłeś jej nie poznać, w końcu rzadko  wychodzi. – Szarona w ogóle nie rozumiała co się dzieje ale w razie czego już zbierała w sobie magię jak gdyby trzeba było kogoś jakimś czarem ogłuszyć…
- Miewam, że mimo wszystko będzie z niej dobra królowa. – Powiedział z elegancją w głosie ale po tym uśmiechnął się do Agato i wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem. – Widzę, że jesteś już zaciekawiony o co tu chodzi mój bracie więc już wyjaśniam tobie i księżniczce o co chodzi, otóż całość wyjaśni wam Albin. – powiedział i usiadł na krześle wtedy też wstał rudzielec I zaczął się przedstawiać
- Witam cię drogi Dairi* oraz ciebie księżniczko wezwaliśmy was tutaj z bardzo ważnego na tą chwilę powodu, otóż otrzymaliśmy właśnie Informacje, że dawny bardzo silny artefakt, kryształ światła, który został uznany za zaginiony znajduje się gdzieś w  wewnętrznym archipelagi planet, podobno gdzieś niedaleko wyczuła to armia demonów, która wyszła z ich wymiaru i teraz podbijają razem z jakimiś przywódczyniami planety tego archipelagu, zasiali już pustkę na planecie Eris i Makemake, nie wiadomo co zresztą planet ale przypuszczalnie udają się na planetę Cimero.
- Przejdź do rzeczy Albin – Wtrącił się granatowo oki
- Właśnie przechodzę – Odpowiedział rudy – otóż planeta Cimero wysłała list z prośbą o pomoc do naszego wymiaru i kilku innych planet, normalnie zignorowalibyśmy to , ale po pierwsze planeta daje wysokie wynagrodzenie za pomoc a po drugie armia demonów z kryształem światła nie wyglądały by ciekawie więc zgodziliśmy się im pomóc.
- Albin streszczaj to – wtrącił się ponownie ale rudy kontynuował swoje przemówienie.
- To właściwie większość informacji które do nas doszły muszę jeszcze napomnieć, że Cimero jest podobno dość mocno rozwinięta technologicznie, więc może uda nam się wytargować parę interesujących rzeczy. Co do pomocy to akurat nie uda się zabrać wiele osób do podróży międzyplanetarnej  więc polecą tylko osoby, posiadające wyjątkowo mocne uzdolnienia magiczne lub fizyczne. Jeżeli chodzi o takowe osoby to chcielibyśmy wysłać pana, panie Dairi oraz księżniczkę. – Szarona zebrała już trochę magii ale nie czuła wyraźnego zagrożenia. Nie spodziewała się, że zostanie wysłana z Agato na jakąś planetę i była tym lekko zszokowana.
- A może to podstęp? – myślała i wtedy zauważyła, że nazbierała już całkiem spore ilości energii. Chyba jej aktywność magiczna została już zauważona bo „Saruman” patrzył na nią dziwnym wzrokiem. Przestała zbierać magię i zaczęła zastanawiać się dlaczego właściwie to ona ma lecieć na jakąś nieznaną planetę. Wtedy nagle Saruman wstał i użył jakiegoś elektrycznego zaklęcia przypominającego elektryczną kulę lecącą z ogromną szybkością w stronę Szarony. Niewiele myśląc wytworzyła wokoło siebie ogromną przeźroczystą tarczę. Pocisk uderzył tarczę rozszedł się po niej w postaci iskier ale nie uszkodziła jej.
- Tak jak myślałem – Powiedział starzec – Tarcza eteryczna wyższego poziomu… A już zaczynałem wątpić czy się nadajesz. – Uśmiechnął się dziwnym jak na jego wiek uśmiecham. Zresztą nie tylko on, wszyscy zaczęli się głupio cieszyć a „granatowo oczny” klepnął Agato po plecach –choć nie do końca wiadomo czemu.
Szaronę zmęczyło już to wszystko i gdy tylko miała okazję czmychnęła od tego do łazienki trochę się „wypindżyć” chociaż w jej przypadku to słowo stawało się trochę dziwne. Poszła do królewskiego wychodka i zamknęła się tam, nie lubiła gdy ktoś jej przeszkadza ani w ogóle nie lubiła towarzystwa, bynajmniej tego które mogła mieć w zamku. Łazienka była jedną z rzeczy, z których mogła być dumna jako księżniczka, jedną ścianę cało pokrywało lustro a raczej coś „lustropodobnego” to znaczy właściwie nadal lustro, ale lekko zniekształcające no i w niektórych miejscach miało z lekka inny kolor ale to była właśnie magia tego lustra. Kolejnym elementem łazienki był zlew, który swoim wyglądem przypominał raczej fontannę, z ściany w łazience wypływały dwa wypływy wody (ta wiem masło maślane ale nie mogłam znaleźć słowa) następnie wlewały się do mniejszych zlewków a tam w coraz to większe aż do największego. Oczywiście był jeszcze sedes aczkolwiek w porównaniu do reszty był on po prostu dziurą z wodą w wielkiej białej płycie, cała łazienka była biała, i  właściwie niewiele było innych kolorów.
  Szarona przejrzała się w lustrze no i cóż mimo iż była „nieogarnięta” wyglądała pięknie, jej białe włosy choć nieułożone to po prostu śliczne, zresztą cała była śliczna choć jej uroda była raczej urocza i lekko dziecięca, miała bladą cerę i jasno różowe wąskie usta ale najbardziej w sobie lubiła swoje oczy, głębokie błękitne źrenice otoczone czarnym okręgiem przypominały z nieco oczy psa haskiego w dodatku otaczała je druga czarna przestrzeń złożona z wielu rzęs. Wzięła szczotkę i uczesała swoje długie do pół uda włosy i związała je w wygodnego warkocza. Dodatkowo choć nie przepadała za makijażem spodobało jej się rysowanie na różnych częściach ciała specjalnymi barwnikami więc –gdy tylko pamiętała – rysowała sobie za pomocą takich barwników różowe serduszko.
 Gdy skończyła się „wypindżać” jak to potocznie lubiła mówić poszła do swojej komnaty i klasnęła w dłonie a z sufitu zsunęła się szafa z ubraniami. Nie do końca wiedziała jak się ma ubrać ale z tego co potem jej dopowiedzieli to na Cimero jest dość zimno choć nie ma tam śniegu. Szarona założyła więc białą bluzkę obszytą szarym materiałem sięgającą jej do okolic pępka z krótkimi zdobionymi koronką rękawami oraz krótką spódniczkę sięgającą połowy uda rozdzielającą się na końcu na krótsze i dłuższe części, dodała do tego rajstopy czy też długie skarpetki czy jeszcze coś innego, grube w białym kolorze sięgające lekko za kolano dając lekką przestrzeń między spódniczką a rajstopami. Do tego dodała jeszcze „bransoletki” to znaczy dzwoniaste rękawy z falbanami wiszące na miejscu bransoletek majestatycznie zasłaniające dłoń. Aby nie było jej zimno założyła cieniutki sweterek z wełny (a raczej czegoś przypominającego wełnę), który dawał jej ciepło ale nie przykrywał sobą pozostałej części jej wyglądu.
 Tak ubrana zeszła do dolnej komnaty gdzie czekał na nią Agato i lokaj niosący ze sobą dwa bagaże. Lokaj odprowadził ich do placu gdzie czekał już magiczny emanujący energią pojazd będący wielką kulą z dziurami, z których wydobywała się energia gdy statek był w ruchu, z środka statku wydobywała się drabina którą Szarona i agato wsiedli do pojazdu. Potem jeszcze kilka przystanków na arkadach (latające wyspy na Arkadii zwane arkadami po rozdzieleniu arkadii powstało ich wiele i zamieszkały na nich różne rasy) aby zabrać ze sobą innych wybranych z Arkadii do tej misji.

27 października 2015

Rozdział I



Szarona po raz kolejny obudziła się. Nie przepadała za porankami, choć ich nadejście to tylko kwestia czasu. Poranki były zawsze początkiem, czegoś dobrego lub czegoś złego. W jej wypadku zazwyczaj było to coś złego. Dlatego ich nie lubiła. Tego dnia zdecydowanie nie miała co robić, siedziała na łóżku i rozmyślała „czy jeśli się położę to zasnę czy raczej nie?”. Jej rozmyślania, nie były zbyt ciekawe, ale cóż w jej małym pałacowym pokoiku nie było zbytnio o czym rozmyślać. Jej łóżko było bardzo miękkie i przyjemnie się na nim spało. Nie miało ono pospolitej budowy jak typowe łóżko, było materacem włożonym do czegoś w rodzaju futerału z białej cegły a nad nim wisiał duży baldachim zrobiony z prześwitującego materiału w bardzo jasnym różowym odcieniu. Jej pokój nie był bardzo wielki jak na kogoś z rodziny królewskiej, oprócz łóżka w jej pokoju znajdowała się dosyć duża szafka z książkami znajdująca się naprzeciwko łóżka a między nimi ogromne okno z kolorowym witrażem. Tyle było w jej pokoju o ile nie doliczyć ukrywającej się w suficie niewidzialnej szafy magicznie unoszącej się w powietrzu, która  gdy Szarona klasnęła w dłonie opuszczała się w dół i stawała się widzialna.
Choć w jej pokoju nie było dużo miejsca był bardzo przestronny i jasny co sprawiało, że czuła się niemal jak w ogromnej komnacie, oczywiście często wcale tak nie było przez gromadzące się w jej pokoju sterty brudu ale cóż miała poradzić, taka bałagianiarska natura. Słyszała gdzieś, że nie długo ma wyjechać gdzieś i bardziej ogarnąć swoje życie, w sumie nie wiedziała o co chodzi, po prostu Nie śpieszyło jej się do tego choć może wreszcie miałaby co robić? Na razie nie robiła nic ciekawego, zawsze lubiła czytać książki o magii, o jej używaniu i budowie, znała się na tym dosyć. Czasami z nudów używała magii przywołania i przyzywała do siebie mała leśne iskierki. Ale teraz większość jej książek była już przeczytana a jej nie chciało się szukać tych, które jeszcze takie nie były. Prawdopodobnie i tak znajdowałoby się w nich to czego już zdążyła się domyślić. Na dwór do ogrodu pałacowego nie chciało jej się wychodzić a właściwie i tak nie mogła bynajmniej jak twierdził Agato „stwarzała zagrożenie” osobiście nie sądziła by tak było chociaż kiedyś zdarzało jej się nie zapanować nad uwięzioną w sobie mocą. Miała w sobie dużą moc która ciekawiła wielu i nie wiadomo skąd ją miała jednak prawdopodobnie była to kwestia tego, że nie była „odpowiednia”. Szarona nie wiedziała, o co chodzi ale tak jej mówili.  I tak w rzeczywistości Agato nie martwił się o to czy ktoś komuś zrobi krzywdę, czy ktoś jest niebezpieczny, tylko o to, że ta moc była dla niego czymś niezwykłym. A to wszystko dlatego, że chciałby mieć taką moc ale nie wie jak. Szarona wyjrzała przez okno słońce jeszcze nie górowało, ale  było dosyć blisko. siedziała bezczynnie, myśląc sobie „Niech ten dzień się już skończy”, ale potem powstrzymała się od myślenia w ten sposób, gdy uświadomiła sobie, że po tym gnębiącym ją dniu przyjdzie kolejny, kolejny i kolejny…