27 października 2015

Rozdział I



Szarona po raz kolejny obudziła się. Nie przepadała za porankami, choć ich nadejście to tylko kwestia czasu. Poranki były zawsze początkiem, czegoś dobrego lub czegoś złego. W jej wypadku zazwyczaj było to coś złego. Dlatego ich nie lubiła. Tego dnia zdecydowanie nie miała co robić, siedziała na łóżku i rozmyślała „czy jeśli się położę to zasnę czy raczej nie?”. Jej rozmyślania, nie były zbyt ciekawe, ale cóż w jej małym pałacowym pokoiku nie było zbytnio o czym rozmyślać. Jej łóżko było bardzo miękkie i przyjemnie się na nim spało. Nie miało ono pospolitej budowy jak typowe łóżko, było materacem włożonym do czegoś w rodzaju futerału z białej cegły a nad nim wisiał duży baldachim zrobiony z prześwitującego materiału w bardzo jasnym różowym odcieniu. Jej pokój nie był bardzo wielki jak na kogoś z rodziny królewskiej, oprócz łóżka w jej pokoju znajdowała się dosyć duża szafka z książkami znajdująca się naprzeciwko łóżka a między nimi ogromne okno z kolorowym witrażem. Tyle było w jej pokoju o ile nie doliczyć ukrywającej się w suficie niewidzialnej szafy magicznie unoszącej się w powietrzu, która  gdy Szarona klasnęła w dłonie opuszczała się w dół i stawała się widzialna.
Choć w jej pokoju nie było dużo miejsca był bardzo przestronny i jasny co sprawiało, że czuła się niemal jak w ogromnej komnacie, oczywiście często wcale tak nie było przez gromadzące się w jej pokoju sterty brudu ale cóż miała poradzić, taka bałagianiarska natura. Słyszała gdzieś, że nie długo ma wyjechać gdzieś i bardziej ogarnąć swoje życie, w sumie nie wiedziała o co chodzi, po prostu Nie śpieszyło jej się do tego choć może wreszcie miałaby co robić? Na razie nie robiła nic ciekawego, zawsze lubiła czytać książki o magii, o jej używaniu i budowie, znała się na tym dosyć. Czasami z nudów używała magii przywołania i przyzywała do siebie mała leśne iskierki. Ale teraz większość jej książek była już przeczytana a jej nie chciało się szukać tych, które jeszcze takie nie były. Prawdopodobnie i tak znajdowałoby się w nich to czego już zdążyła się domyślić. Na dwór do ogrodu pałacowego nie chciało jej się wychodzić a właściwie i tak nie mogła bynajmniej jak twierdził Agato „stwarzała zagrożenie” osobiście nie sądziła by tak było chociaż kiedyś zdarzało jej się nie zapanować nad uwięzioną w sobie mocą. Miała w sobie dużą moc która ciekawiła wielu i nie wiadomo skąd ją miała jednak prawdopodobnie była to kwestia tego, że nie była „odpowiednia”. Szarona nie wiedziała, o co chodzi ale tak jej mówili.  I tak w rzeczywistości Agato nie martwił się o to czy ktoś komuś zrobi krzywdę, czy ktoś jest niebezpieczny, tylko o to, że ta moc była dla niego czymś niezwykłym. A to wszystko dlatego, że chciałby mieć taką moc ale nie wie jak. Szarona wyjrzała przez okno słońce jeszcze nie górowało, ale  było dosyć blisko. siedziała bezczynnie, myśląc sobie „Niech ten dzień się już skończy”, ale potem powstrzymała się od myślenia w ten sposób, gdy uświadomiła sobie, że po tym gnębiącym ją dniu przyjdzie kolejny, kolejny i kolejny…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz