Dzieńdobry. Na sam początek przychodzę z czymś krótkim żeby mieć od czego się rozpędzić, kolejne części wkrótce. pozdrawiam, peace
Dawno temu w erze w której każde plemię chciało znaleźć swój kawałek świata a wielkie mocarstwa jeszcze nie istniały dwójkę bogów zraził do siebie konflikt, po dziś dzień ludzie nie wiedzą, czy obydwoje pokochali jedną kobietę, czy który się nad drugim wywyższał czy uraził honory. Ludzie wiedzą tylko o tym, że jeden z nich - Omars ostał się w krainie gdzie od zawsze był, najwyraźniej wygrawszy kłótnię natomiast Pragraim jego dawny koleżka obrażony udał się na zachód i tam postawił granicę z wielkich zwałów ziemi, coby stary znajomy nawet na niego nie spojrzał.
Wtedy oboje zajęli się swoim.
Omars chcąc mlekiem i miodem ozdobić swoją posiadłość umieścił tam rolników i pasterzy a ziemię na boski sposób użyźnił. Przyglądał się swemu dziełu, któremu nadał nazwę Inyh lecz poznał smak goryczy gdy barbarzyńcy najechali i ograbili jego własność. Wtem bóg postanowił, że aby powstrzymać zagrożenie da swym ludziom cząstkę siebie i tak też uczynił. Boskie nasienie spłynęło na świat dzięki czemu narodził się Mirrad, nieziemski wojownik, który pokonał najeźdźców, w decydującej bitwie oddał życie przechylając szalę zwycięstwa na korzyść jego ludu. Omars jednak wiedział, że jego legenda nie wystarczy i aby na zawsze odgrodzić jego plemię od niebezpieczeństwa nakazał znaleźć nieślubnego syna Mirrada i wyznaczyć mu zadanie zbudowania wielkiego muru broniącego Inyh po wieki wieków.
Dawno temu w erze w której każde plemię chciało znaleźć swój kawałek świata a wielkie mocarstwa jeszcze nie istniały dwójkę bogów zraził do siebie konflikt, po dziś dzień ludzie nie wiedzą, czy obydwoje pokochali jedną kobietę, czy który się nad drugim wywyższał czy uraził honory. Ludzie wiedzą tylko o tym, że jeden z nich - Omars ostał się w krainie gdzie od zawsze był, najwyraźniej wygrawszy kłótnię natomiast Pragraim jego dawny koleżka obrażony udał się na zachód i tam postawił granicę z wielkich zwałów ziemi, coby stary znajomy nawet na niego nie spojrzał.
Wtedy oboje zajęli się swoim.
Omars chcąc mlekiem i miodem ozdobić swoją posiadłość umieścił tam rolników i pasterzy a ziemię na boski sposób użyźnił. Przyglądał się swemu dziełu, któremu nadał nazwę Inyh lecz poznał smak goryczy gdy barbarzyńcy najechali i ograbili jego własność. Wtem bóg postanowił, że aby powstrzymać zagrożenie da swym ludziom cząstkę siebie i tak też uczynił. Boskie nasienie spłynęło na świat dzięki czemu narodził się Mirrad, nieziemski wojownik, który pokonał najeźdźców, w decydującej bitwie oddał życie przechylając szalę zwycięstwa na korzyść jego ludu. Omars jednak wiedział, że jego legenda nie wystarczy i aby na zawsze odgrodzić jego plemię od niebezpieczeństwa nakazał znaleźć nieślubnego syna Mirrada i wyznaczyć mu zadanie zbudowania wielkiego muru broniącego Inyh po wieki wieków.
***
Słońce
świeciło a pogoda dopisywała polom, co kilka dni deszcz podlewał
łagodnie zboże a ono wyciągało ku niebu złotą głowę, Pram był z tego
powodu zadowolony bo poza tym, że lubił aby zbiory były udane lubił też
pracować w polu co wiele osób strasznie dziwowało trzeba było mu jednak
przyznać, że być może to dla tej pracowitości los obdarzył go pięknym
ciałem, rozrosłymi barkami, ogólnie pojętą tężyzną fizyczną i miłą
twarzą zdecydowanie przystojniejszą od innych, przynajmniej w jego
okolicy. Był teraz w chacie, pił parzoną pokrzywę i miał szykować się do
roboty gdy zaskoczył go znajomy
- Pram wychodź. Coś ważnego
- Co niby? o tej porze, wszyscy już chyba pracują.
- Wychodźże z tej chaty to zobaczysz.
I wyszli.
W wiosce nikt nie pracował, wszyscy zgromadzili się i oglądali z zaciekawieniem jak nieznajomy ubrany w długie szaty z drogiego materiału wjeżdża do wioski na swoim rumaku.
- Rozejść się - Przerzedzał tłum człowiek przed nim niosący halabardę. Gdy zjawili się Pram i jego przyjaciel cały wzrok gawiedzi skierował się na nich.
- To on panie - Rzekł znajomy i ukłonił się siląc się by było w tym choć trochę gracji.
Człowiek na rumaku zbliżył się do Prama bacznie się mu przyglądając.
- Witaj. Jestem hrabia Sierme von Marke. Jeśli dobrze rozumiem to ty jesteś potomkiem zacnego Mirrada.
- Chyba tak - Zaskoczył się wybraniec. - to znaczy tak mi mówili, że jestem. Ja sam nigdy swojego ojca nie zaznałem bo umarł.
- Zatem dobrze trafiliśmy. Jedziesz z nami, zabieramy cię z tej nory.
Pram nigdy nie spodziewał się wyjechać dalej niż rzeka Yger w dodatku w powozie zdawałoby się cenniejszym niż jego wioska. Cała ta sytuacja mocno go zszokowała, rzekomo miał on zadanie aby uczynić kraj świetniejszym i bezpieczniejszym,
- Panie, ale jak ja to mam zrobić?
- Zrobisz tak jak będziesz uważał i będzie dobrze, jesteś potomkiem legendy, masz to w sobie.
"Masz to w sobie" były to niezwykle pamiętne słowa dla człowieka, który rzekomo był synem kogoś niezwykłego. Za dzieciaka bycie kimś zwracało na siebie powszechną uwagę, każda zasługa, każdy popełniony czyn były natychmiast przypisywane niezwykłemu pochodzeniu, wszyscy chcieli być blisko i doświadczyć wielkości, której oczekiwano od potomka Mirrada, nawet wędrowni kupcy czy mędrcy z dalekich stron przyjeżdżali od czasu do czasu do wioski Prama zatrzymując się tam nieraz i na dłużej ucząc młodego chłopca rachować, czytać, pisać. Dzięki temu był on niezwykle poradny, oczytany, umiejętny i faktycznie wydawał się być lepszy od wszystkich. Do czasu, aż to wszystkim wokół się znudziło i ludzie nie mieli ochoty dokopywać się w nim więcej potencjału. Podróżni przestali przyjeżdżać i okazało się, że w wiosce niekoniecznie wszystkie jego talenty są potrzebne.
Minęła chwila czasu, koła powozu trajkotały a między Pramem a hrabią nie wywiązała się rozmowa. Potomek Mirrada zużył tą chwilę by przypomnieć sobie legendy, zarówno te o ojcu jak i pozostałe które wciąż mógł przywołać z pamięci a nie było ich wcale mało bo za dzieciaka kiedy tylko nauczył się czytać umiłował się w opowieściach o niezwykłych wojownikach i gdy tak gdybał przez chwilę przypomniał sobie pewną myśl, która zaprzątnęła mu głowę dawien dawna. Skoro Pragraim, bóg który pokłócił się z Omarsem postawił granicę ze zwałów ziemi i teraz jego kraj ma spokój to czemużby nie zrobić tego samego z Inyh, granica chroniąca przed najeźdźcami ale zbudowana ludzkimi a nie boskimi rękami, czy nie brzmiało to świetnie?
- Pram wychodź. Coś ważnego
- Co niby? o tej porze, wszyscy już chyba pracują.
- Wychodźże z tej chaty to zobaczysz.
I wyszli.
W wiosce nikt nie pracował, wszyscy zgromadzili się i oglądali z zaciekawieniem jak nieznajomy ubrany w długie szaty z drogiego materiału wjeżdża do wioski na swoim rumaku.
- Rozejść się - Przerzedzał tłum człowiek przed nim niosący halabardę. Gdy zjawili się Pram i jego przyjaciel cały wzrok gawiedzi skierował się na nich.
- To on panie - Rzekł znajomy i ukłonił się siląc się by było w tym choć trochę gracji.
Człowiek na rumaku zbliżył się do Prama bacznie się mu przyglądając.
- Witaj. Jestem hrabia Sierme von Marke. Jeśli dobrze rozumiem to ty jesteś potomkiem zacnego Mirrada.
- Chyba tak - Zaskoczył się wybraniec. - to znaczy tak mi mówili, że jestem. Ja sam nigdy swojego ojca nie zaznałem bo umarł.
- Zatem dobrze trafiliśmy. Jedziesz z nami, zabieramy cię z tej nory.
Pram nigdy nie spodziewał się wyjechać dalej niż rzeka Yger w dodatku w powozie zdawałoby się cenniejszym niż jego wioska. Cała ta sytuacja mocno go zszokowała, rzekomo miał on zadanie aby uczynić kraj świetniejszym i bezpieczniejszym,
- Panie, ale jak ja to mam zrobić?
- Zrobisz tak jak będziesz uważał i będzie dobrze, jesteś potomkiem legendy, masz to w sobie.
"Masz to w sobie" były to niezwykle pamiętne słowa dla człowieka, który rzekomo był synem kogoś niezwykłego. Za dzieciaka bycie kimś zwracało na siebie powszechną uwagę, każda zasługa, każdy popełniony czyn były natychmiast przypisywane niezwykłemu pochodzeniu, wszyscy chcieli być blisko i doświadczyć wielkości, której oczekiwano od potomka Mirrada, nawet wędrowni kupcy czy mędrcy z dalekich stron przyjeżdżali od czasu do czasu do wioski Prama zatrzymując się tam nieraz i na dłużej ucząc młodego chłopca rachować, czytać, pisać. Dzięki temu był on niezwykle poradny, oczytany, umiejętny i faktycznie wydawał się być lepszy od wszystkich. Do czasu, aż to wszystkim wokół się znudziło i ludzie nie mieli ochoty dokopywać się w nim więcej potencjału. Podróżni przestali przyjeżdżać i okazało się, że w wiosce niekoniecznie wszystkie jego talenty są potrzebne.
Minęła chwila czasu, koła powozu trajkotały a między Pramem a hrabią nie wywiązała się rozmowa. Potomek Mirrada zużył tą chwilę by przypomnieć sobie legendy, zarówno te o ojcu jak i pozostałe które wciąż mógł przywołać z pamięci a nie było ich wcale mało bo za dzieciaka kiedy tylko nauczył się czytać umiłował się w opowieściach o niezwykłych wojownikach i gdy tak gdybał przez chwilę przypomniał sobie pewną myśl, która zaprzątnęła mu głowę dawien dawna. Skoro Pragraim, bóg który pokłócił się z Omarsem postawił granicę ze zwałów ziemi i teraz jego kraj ma spokój to czemużby nie zrobić tego samego z Inyh, granica chroniąca przed najeźdźcami ale zbudowana ludzkimi a nie boskimi rękami, czy nie brzmiało to świetnie?