Powoli przesuwała się naprzód, nabierała
prędkości. Wciąż nie czuła wiele, co najwyżej obecność dusz, które ją otaczały
i tej jednej, którą otulała własną energią. Czuła ból. Inne cząstki ocierały
się o nią, pędziły jak nurt rzeki kłujący i tnący, karcący tych, którzy nie
chcą płynąć zgodnie z nim. Nie był to jednak powód do poddania się. Przepychała
się przez tumany przeszkód by nie zostać przez nie pokonaną, zgodnie z jej
oczekiwaniami trudniej było wyjść niż wejść do wymiaru dusz.
Nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Poza małymi
duszami tnącymi ją w niekończącym się ciągu boleści czuła obecność czegoś
większego. To coś pochłaniało mniejsze dusze. Nie zastanawiając się czym może
być ta jednostka zaczęła od niej uciekać. Tajemnicza siła jednak nie dawała za
wygraną. Szarona poczuła naglę falę olbrzymiej energii obok siebie. Strach.
Ucieczka. Miała wrażenie, że coś łapie ją i ciągnie w swoją stronę ale ile sił
miała w sobie tyle wykorzystała aby ujść ze szponów tejże strasznej siły.
Wszystko mieszało się w niej. Kołatało nią zgubne
uczucie oszołomienia. Bała się i śpieszyła, nie do końca wiedziała, czy kieruje
się w dobrą stronę. A jeśli nie? Wolała nie myśleć o konsekwencjach pomyłki.
Wciąż czuła gdzieś w oddali tą straszną moc ale zdała sobie sprawę z tego, że
się od niej oddala. Wyglądało na to, że udało się jej oraz tej drugiej duszy
umknąć przed niebezpieczeństwem. Były w miarę bezpieczne. Mimo to wciąż zachowywała
ostrożność, trzymała się w swoich ryzach wiedząc, że przecież wciąż mogą
skrzywdzić je inne jednostki. Była już blisko, cel był już w jej zasięgu, a uświadomiło
ją o tym nagłe odczucie sprężenia i rozprężenia. Mijały warstwy. Kolejne i
kolejne.
W pewnym momencie przestała czuć ból. Nie cięły ją
inne dusze a ona sama poczuła się lżej, tak jakby przestała płynąc pod prąd, i
przechodzić przez warstwy.
Nagła pustka w głowie. Opuściła całkowicie wymiar
dusz, była tam gdzie na początku, w Arkadii. Jednak nie do końca w tym samym
miejscu. Powietrze też było tam inne, dziwne. Przeszył ją promienisty, długi
ból. Pod jego wpływem jej elementy jakby się rozprostowały, puściła drugą duszę.
W tym także momencie całkowicie straciła swoją świadomość, teraz już nic nie czuła.
Nie poczuła
ona momentu, w którym jej magiczne fragmenty scalają się ze sobą, nie zobaczyła
jak z nicości wyłaniają się powoli jej ręce, głowa a po chwili cała postać. Nie
zobaczyła także tego jak spada. Nie dostrzegła jak jej nagie ciało powoli opuszcza się w dół
i spada na zieloną połać traw przyozdobioną barwnymi kolorami kwiatów. Nie
ujrzała też jak to samo dzieje się z drugą duszą a teraz właściwie czarnowłosą
dziewczyną leżącą kilka kroków od niej samej. One obie natomiast w swojej bezdennej
nieświadomości nie były w stanie uzmysłowić sobie, że leżą właśnie nagie na
posłanej zielenią skale, która unosiła się leniwie nad właściwym lądem.